Farma szklarniowa „Zanjani Nezhad”, kierowana przez R. Zanjani Nezhad, jest jedną z największych i odnoszących największe sukcesy w okręgu Saryagash. Ale nie wszystko potoczyło się łatwo i od razu.
Rustem Ismail oglu od dzieciństwa wiedział, jak trudno jest prowadzić uprawę szklarniową.
Jak wiele rodzin z dzielnicy Saryagash, na podwórku zawsze znajdowała się mała szklarnia, w której rodzice hodowali kwiaty, o ile pamięta Rustem. Oczywiście dzieci od najmłodszych lat brały udział zarówno w odchwaszczaniu, jak i podlewaniu. Dlatego, dojrzewając i tworząc własną rodzinę, młody człowiek kontynuował rodzinny biznes.
„Na początku używaliśmy około dziesięciu akrów zagrody na szklarnię”, mówi R. Zanjani nezhad. — Został zbudowany, gdy tylko Gorbaczow dał pozwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej. Byłam wtedy studentką, przyjechałam pomagać rodzinie w pracy w szklarni. My, jak wielu, hodowaliśmy kwiaty: pierwsze róże, a kiedy ziemia się zmęczyła, przestawiliśmy się na goździki i chryzantemy. Do Rosji przywiozłem kwiaty, hurtem wręczyłem. Równolegle zdobywał doświadczenie zarówno w sprzedaży jak i produkcji. Eksperymentował, czytał, obserwował, jak robią to inni. Później musieliśmy porzucić kwiaty, bo zaczęły przychodzić z Zachodu i nie mogliśmy konkurować, bo były nowe odmiany, nowe technologie, ugruntowana logistyka.
W tamtych latach wszystko było zamknięte. Następnie postanowiono przejść na produkcję pomidorów i ogórków. Wszystko poszło dobrze, była chęć rozwoju. Ziemia w tamtych latach była niedroga, kupiłem trzy hektary i zacząłem powoli prowadzić nowy biznes. To był dwutysięczny rok. Początkowo było to bardzo trudne, trzeba było wybudować tymczasowe schronienie, aby być blisko zakupionej działki. W końcu wtedy naprawdę nie było granic, więc zagraniczne bydło ciągle wędrowało do naszej ziemi. Ogólnie konieczne było podłączenie światła, doprowadzenie drogi. Równolegle oczywiście nadal pracowaliśmy w szklarni, ponieważ na wszystko potrzebujemy pieniędzy”.
Rustem zaczął stosować całe swoje doświadczenie zdobyte w domowej szklarni na Nowej Ziemi. A jednocześnie kontynuował naukę. W końcu duże skale wymagają dużo wysiłku i nowej wiedzy. Po drodze nauczyłem się wszystkiego: przygotowywać ziemię i brać pożyczki. Tak więc minęło ponad 20 lat w pracy i zdobywaniu nowych umiejętności i doświadczeń, czasem gorzkich.
„Dwa razy przebudowywałem szklarnie. Najpierw przeniosłem się tu za dziesięć arów te, które stały na działce, potem dostałem preferencyjny kredyt, kupiłem materiały budowlane w rozsądnej cenie od tych, którzy zamknęli biznes, ukończyli i rozbudowali swoje gospodarstwo — mówi prezes gospodarstwo szklarniowe. — Początkowo te szklarnie wydawały się duże, a potem, gdy klienci zaczęli zamawiać duże ilości, nagle okazały się małe. Istotną rolę odegrał też fakt, że mamy zachodnie technologie. Oczywiście nie wszyscy nie przyjęli ich od razu z hukiem.
Na przykład, kiedy obcokrajowcy po raz pierwszy zaprezentowali nawadnianie kroplowe, myśleliśmy, że nie zadziała to na naszej gliniastej glebie. Jednocześnie w tym czasie tradycyjnie każdy krzak sadzonek miał dziurę. Trzeba było przejść przez każdy rząd i wlać wodę do otworu. Była to ciężka praca fizyczna, poza tym zajęła dużo czasu. Generalnie postanowiliśmy wypróbować innowację i upewnić się, że jest skuteczna. Teraz wystarczy zamontować pojemniki, raz ułożyć węże rzędami i przepuścić przez nie wodę. Dlatego stopniowo przebudowywano dla nich wszystkie szklarnie.
Potem pojawiły się technologie usprawniające pracę kotłów grzewczych, co ułatwia pracę palaczom. Oznacza to, że zaczęliśmy stale korzystać z niektórych nowinek technologicznych i powoli się rozwijać. W tym czasie przyszło zrozumienie, że nadszedł czas, aby przejść do szklarni przemysłowych. Tak więc w 2013 roku zacząłem budować swoją pierwszą szklarnię przemysłową. Teraz opanowaliśmy już półtora hektara.
Oczywiste jest, że aby przejść na wyższy poziom, potrzebne są dodatkowe finanse, ponieważ wszystko wymaga pieniędzy. Oczywiście staramy się do tego podejść z rozwagą.
Na przykład potrzebny jest specjalny sprzęt do stworzenia mikroklimatu w szklarni. Są firmy, które dostarczają kompletny zestaw, ale jest to bardzo drogie, więc sami montujemy ten system, kupując tylko komponenty. Metodą prób i błędów osiągamy pożądany efekt przy minimalnych kosztach. Ale oczywiście i tak nie można obejść się bez dodatkowych środków.
Ostatnio po raz trzeci otrzymałem pożyczkę preferencyjną. Tym razem zadzwonili do mnie sami i zaproponowali odbudowę i rozbudowę na sześć procent przez pięć lat. Dobra robota, bardzo dobre wsparcie. W końcu mamy różne rzeczy. Czasami można powiedzieć, że poza sezonem z warzywami. Nie wiemy, kiedy, gdzie i o ile np. dolar podskoczy. Ale mamy folię, systemy nawadniania kropelkowego, nawóz — wszystko kupujemy za walutę. Zdarza się, że nie ma możliwości sprzedaży produktów po oczekiwanej cenie. Generalnie nie zajmujemy się realizacją. Jesteśmy producentami. Nasze produkty są sprowadzane luzem bezpośrednio ze szklarni i wysyłane tam, gdzie uznają to za bardziej opłacalne: przez Kazachstan lub do Rosji.
Ponieważ wiele osób zajmuje się obecnie warzywami, dochodzi do sezonowej nadprodukcji, z różnych powodów zamykane są granice lub dochodzi do pandemii. Ogólnie rzecz biorąc, jeśli sprawy nie układają się dobrze, po co szukać winnych? O wiele bardziej produktywne jest szukanie nowych możliwości rozwoju. Dlatego odchodząc od warzyw, ktoś sięga po truskawki, ktoś na cytryny, a my, zdobywszy doświadczenie, postanowiliśmy wrócić do kwiatów. W końcu, aby zawsze mieć szansę „wypłynąć”, trzeba się zmieniać: część szklarni zostawimy pod warzywami, a część zajmiemy kwiatami. Posadzone róże. Myślę, że to zadziała. W Holandii są teraz problemy. Na tle konfliktu rosyjsko-ukraińskiego gaz stał się znacznie droższy, a uprawa kwiatów stała się dla nich nieopłacalna. Może nie będzie tam jeszcze lądowań, ale mamy dobre warunki. Dlatego w tym roku postanowiliśmy przenieść jedną szklarnię na kwiaty.
Planujemy co roku przenosić jedną szklarnię na kwiaty, być może będzie to dobre wyjście z sytuacji. Co więcej, wszystko poprawiło się dzięki logistyce, pojawiły się nowe technologie, a nowe holenderskie odmiany można kupić bez żadnych problemów. Tomy rosną. Niedługo przyjdzie czas na podzielenie gospodarstwa, bo wiem z doświadczenia: jeden lub dwa hektary wystarczy rodzinie, inaczej nie będzie powrotu ze szklarni. Wiem, że niektórzy mają trzy czy pięć hektarów, ale po co, jeśli wydajność nie jest już taka sama, nie ma możliwości kontrolowania pracowników, tworzenia odpowiednich warunków.
Ponadto, jeśli tonie duża farma, to już bardzo trudno ją uratować, tak jak Titanic. O wiele bardziej skomplikowany niż mały. Więc się różnimy. Zwłaszcza, że mamy problemy z pracownikami. W sezonie potrzebujemy ich bardzo dużo, a poza sezonem są zbędne, więc zatrudniamy tylko do pracy tymczasowej. Ale po odprawieniu ich do domów, może być bardzo trudno je odebrać, gdy nadejdzie czas. Dlatego konieczne jest obliczenie wszystkiego, aby pracownicy byli zawsze poszukiwani, czyli pracowali z nami na stałe. Aby to zrobić, musisz sadzić różne rośliny, brać pod uwagę czas ich wegetacji, czas zbiorów. Wtedy ludzie w szklarni będą zawsze zajęci, co oznacza, że nie będzie potrzeby zatrudniania, a następnie zwalniania.
Oczywiście wsparcie państwa w postaci „długich” pieniędzy jest również bardzo ważne dla pomyślnego rozwoju. Tak, państwo stara się zapewnić nam takie wsparcie, ale moim zdaniem to jeszcze nie wystarcza. Mieliśmy dotacje, ale kilka lat temu zostały odwołane. W zamian obiecali preferencyjne pożyczki na siedem lat z dwuletnimi wakacjami, żebyśmy mieli czas stanąć na nogi. Był rok 2018. Wtedy obiecano nam takie wsparcie, anulowano dotacje, nie udzielono kredytów preferencyjnych na uzgodnionych warunkach. Niestety wszystkie decyzje podejmowane są na górze. Nie widzimy nawet zastępców, którzy powinni się o nas martwić.
Uważam, że we wszystkich tego typu sprawach decydującym głosem powinien być przede wszystkim akim ze wsi, który zna nas wszystkich bardzo dobrze: kto jest pracowitym, kto na pewno spłaci kredyt, a kto nie powinien zaufany. To wiejski akim powinien sporządzić listę osób ubiegających się o pomoc państwa. Niestety obecnie akim z powiatu nie jest w ogóle zaangażowany w ten proces. A ci, którzy rozdzielają fundusze, są tak daleko od nas, że nie mają pojęcia, komu rozdzielane są publiczne pieniądze.
Kolejnym problemem jest ciągłość. Tak, przez lata udało nam się zgromadzić bogate doświadczenie w uprawie szklarni, ale młodzi ludzie nie chcą przejąć pałki. A wszystko dlatego, że państwo nie zaoferowało jeszcze żadnego realnego wsparcia, które mogłoby pozostawić w wiosce obiecujących młodych mężczyzn i dziewczęta.
Na przykład mam dwóch synów, których wszystkiego nauczyłem, ale żaden z nich nie chce kontynuować rodzinnego interesu. Ale można było, przyjmując mnie jako poręczyciela, dać im kapitał startowy od państwa na budowę domu i rozwój firmy. W końcu skorzystają na tym wszyscy, ponieważ mają już wykształcenie i doświadczenie w dziedzinie agronomii. Mogłyby przynieść ogromne korzyści, dostarczając swoje produkty na rynki, pobudzając gospodarkę.
Ale, niestety, ta sprawa nie została jeszcze rozwiązana w kraju i jak większość pojadą do miast w poszukiwaniu lepszego życia, nie wykorzystując swojej wiedzy i umiejętności w domu. A po latach będę musiał albo sprzedać swój biznes, albo wynająć szklarnie, bo nie ma komu przenieść mojego biznesu.
R. Zanjani nezhad żałuje również, że w rolnictwie nie ma już planowania. W końcu, gdyby rolnicy z góry wiedzieli, jakie uprawy powinny być preferowane w każdym sezonie rolniczym, nie byłoby rozczarowań związanych z nadprodukcją.
„Czasami sadzimy tę samą uprawę, a potem, z powodu jej nadmiaru na rynku, musimy sprzedawać nasze towary po niskiej cenie”, mówi Rustem. – Dlatego dobrze by było, gdyby np. wiejski akim przejął takie planowanie. Pomógł rozdysponować: komu i co rozwijać, aby nie stracić. Generalnie nadal mamy wiele problemów… Chciałbym mieć nadzieję, że wszystkie stopniowo znajdą swoje rozwiązanie.”
Ale bez względu na trudności, praca w kompleksie się nie kończy.
Dziś sadzonki ogórka rosną w siłę na zamkniętym terenie gospodarstwa „Zanjani Nezhad”. Za 20 dni rozpoczną się żniwa, które potrwają do końca grudnia. Wtedy ich miejsce zajmą pomidory, które będą gotowe na początku kwietnia. Równolegle w innej szklarni rosną róże. Rustem planuje zadowolić kobiety nimi 8 marca.
Źródło: https://yujanka.kz