Organizacje ekologiczne i mieszkańcy protestują przeciwko wykorzystywaniu ziemi i zasobów wodnych Odemira do szklarni.
Odemira, Portugalia – Siedząc w swoim domu w pobielonej wiosce położonej na łagodnie pofałdowanych wzgórzach Alentejo, 92-letnia Inácia Cruz lubi wspominać prostsze czasy.
„Ten region był bogaty w chleb” – mówi tęsknie. „Produkowaliśmy oliwę z oliwek, płatki zbożowe i korek. Nie musieliśmy kupować rzeczy z zagranicy. Uprawialiśmy własne jedzenie, a sąsiedzi pomagali sobie nawzajem”.
Przez dziesięciolecia widziała radykalną przemianę krajobrazu Odemira, wiejskiej gminy w południowo-zachodnim regionie Alentejo.
W latach 1960. pod dyktaturą Estado Novo zbudowano tamę, obiecując, że nawadnianie rozwinie rolnictwo i poprawi produkcję na suchym obszarze. Zbiornik został nazwany na cześć wioski Inácia, Santa Clara.
Podczas gdy niektórzy rolnicy zastąpili tradycyjną mozaikę pól zbóż, użytków zielonych i nieużytków nawadnianymi uprawami, rolnictwo przemysłowe ożywiło się dopiero pod koniec lat 1980. XX wieku, kiedy milioner francuski biznesmen Thierry Roussel założył setki hektarów szklarni truskawek .
„Szklarnie Francuza”
”Niektórzy z moich sąsiadów pracowali tam, w szklarniach Francuza, ale biznes upadł i nigdy nie otrzymali należnych im pensji”, mówi Inácia.
Nawet dzięki dotacjom z Unii Europejskiej i finansowaniu od państwa portugalskiego i banku państwowego szklarnie o powierzchni 550 hektarów zbankrutowały w ciągu zaledwie kilku lat, co skutkowało stratą szacowaną na 1,359 milionów dolarów.
Roussel uciekł z Portugalii, zostawiając za sobą długi, ziemię zaśmieconą plastikiem i glebę zniszczoną przez intensywne stosowanie agrochemikaliów.
Jednak w ciągu ostatnich 18 lat zagraniczne firmy ponownie zaczęły inwestować w Odemira, przekształcając region w centrum intensywnego rolnictwa monokulturowego.
Łagodny klimat regionu, który pozwala na dłuższe sezony wegetacyjne, ponownie zaczął przyciągać międzynarodowych producentów jagód w 2004 roku, kiedy amerykańska firma Driscoll's, największa na świecie firma produkująca jagody z monopolem na opatentowane rośliny, założyła tam szklarnie, aby zaspokoić rosnący apetyt Europy na świeże jagody .
Dostępność ziemi, wody ze zbiornika Santa Clara i miliony euro dotacji rolnych UE napędzały boom eksportowy, który spowodował gwałtowny wzrost sprzedaży jagód w Portugalii w ciągu ostatnich 10 lat, przynosząc około 250 milionów euro (242 miliony dolarów) w 2020 roku.
Ponad 90 procent wyprodukowanych jagód jest eksportowanych na północ do takich krajów jak Belgia, Francja, Niemcy, Holandia, Skandynawia i Wielka Brytania.
Inácia doskonale zdaje sobie sprawę z zaniku tradycyjnych sposobów uprawy żywności w regionie, opartych na starożytnym modelu leśno-pasterskim, który łączy dęby i drzewa owocowe z uprawami i zwierzętami hodowlanymi karmionymi deszczem.
”Teraz to wstyd, nie możemy nawet się wyżywić. Musimy importować pszenicę, by wypiekać własny chleb” – mruczy Inácia z dezaprobatą, odrzucając model, który stawia rynki międzynarodowe przed zrównoważoną produkcją lokalną.
Mówi, że oznaczało to także zmianę relacji społecznych.
„Wcześniej było więcej życzliwości. Mniej chciwości, mniej złośliwości”.
Hotspot bioróżnorodności
Podczas gdy wioska Inácia znajduje się tuż obok zbiornika, który zaopatruje producentów jagód, większość szklarni została założona na wybrzeżu, w Parku Przyrody Południowo-Zachodniego Alentejo i Wybrzeża Vicentine, który jest gorącym miejscem dla bioróżnorodności.
”[Southwest Alentejo] to jeden z najcenniejszych rezerwatów przyrody w Europie i ostatnie dzikie obszary przybrzeżne” – mówi Paula Canha, biolog, która większość swojej kariery poświęciła badaniu wyjątkowej bioróżnorodności i endemicznych gatunków tego regionu.
W 1988 roku południowo-zachodnie Alentejo zostało sklasyfikowane jako krajobraz chroniony. W 1995 roku został przekształcony w park przyrody i włączony do europejskiej sieci Natura 2000 obszarów chronionych dla rzadkich i zagrożonych siedlisk.
Jednak firmy rolnicze działające na tym obszarze zaprzeczają, że ich działalność ma znaczący wpływ na środowisko, twierdząc, że sieć nawadniająca utworzona przez tamę jest starsza niż park i powinna mieć pierwszeństwo przed ochroną przyrody.
”Rolnictwo jest ważne, ale musi mieć ograniczenia. Musimy znaleźć równowagę między produkcją a konserwacją żywności” – mówi Canha.
Szklarnie zajmują ponad 1,700 hektarów (4,200 akrów) parku przyrody. W 2019 r. rząd przyjął rezolucję, aby umożliwić obszarowi, na którym można zakładać szklarnie, osiągnięcie 40 procent wyznaczonej strefy rolnej w parku, dzięki czemu obszary pokryte szklarniami mogą prawie potroić się do 4,800 hektarów (11,861 XNUMX akrów).
Według Canha jednym z głównych problemów jest brak jasnych przepisów i egzekwowania prawa.
„Kontrole prawie nie istnieją, jest wiele zaniedbań ze strony władz lokalnych. Przez lata mieliśmy firmy bezkarnie łamiące prawo – mówi.
Portugalskie Ministerstwo Środowiska i władze parku nie odpowiedziały na wielokrotne prośby Al Jazeery o komentarz na temat wpływu intensywnego rolnictwa na chronionym obszarze. Burmistrz Odemira odmówił przesłuchania.
Droga dla szklarni
Według biologów i ekologów, intensywna monokultura jest uzależniona od stosowania agrochemikaliów, a do zakładania szklarni firmy wyrównują grunt, osuszają glebę i przykrywają ją plastikiem.
Woda z nawozami spływa do cieków wodnych i wsiąka w glebę, zanieczyszczając ograniczone zasoby wodne regionu. Uszkodzenie może być nieodwracalne.
Ponadto, mówi Canha, „wiele z tych szklarni powstaje tuż obok klifów, co powoduje szybszą erozję”.
„Niszczą strukturę gleby do tego stopnia, że przywrócenie jej będzie prawie niemożliwe. Wszystko pod plastikiem umiera.”
Canha był członkiem zespołu biologów i ekologów, którzy sporządzili mapę unikalnych śródziemnomorskich tymczasowych stawów w regionie, priorytetowych siedlisk chronionych na mocy ustawodawstwa krajowego i europejskiego.
W ciągu ostatnich 20 lat wiele stawów zostało zniszczonych, aby zrobić miejsce dla szklarni.
”Pomimo wszystkich naszych wysiłków, aby zachować te wyjątkowe stawy, były one nadal niszczone” – mówi Rita Alcazar z LPN, organizacji ekologicznej, która niedawno złożyła skargę karną przeciwko brytyjskiej firmie oskarżonej o zniszczenie pięciu stawów w celu uprawy truskawek na eksport do Wielkiej Brytanii i Skandynawii.
W oświadczeniu wysłanym e-mailem na temat stawów, AHSA, stowarzyszenie sadowników Odemira, powiedziało Al Jazeera, że „w przeszłości popełniono kilka błędów”, ale dzisiaj „firmy podlegają bardzo ścisłej kontroli klientów”, i przestrzegać „najwyższych standardów”.
Powstanie przeciwko agrobiznesowi
Nie tylko organizacje ekologiczne protestują przeciwko niszczeniu priorytetowych siedlisk, erozji gleby i zanieczyszczeniu zasobów wodnych.
Oburzeni decyzją rządu o zwiększeniu obszaru, na którym dozwolone są szklarnie, kilku mieszkańców zaczęło organizować się przeciwko przemysłowi rolnemu w Odemira.
„Ten obszar powinien być chroniony, ale jest porzucany dla faworyzowania interesów ekonomicznych” – mówi Laura Cunha, która połączyła siły z innymi mieszkańcami, tworząc grupę Juntos pelo Sudoeste („Razem dla Południowego Zachodu”) w 2019 roku.
Od tego czasu organizowali protesty, pisali petycje i przysięgali, że wezmą rząd do sądu w celu ochrony rodzimej flory i fauny regionu.
Firmy rolnicze twierdzą, że inwestują w zubożały region, a wiele osób uważa rozwój branży za sukces.
Ale w przypadku Juntos Pelo Sudoeste, ekonomiczny model szklarni intensywnej zależy od wykorzystywania siły roboczej migrantów i środowiska naturalnego.
Szklarnie opierają się głównie na importowanych materiałach – od opatentowanych roślin, konstrukcji metalowych i plastikowych osłon po agrochemikalia – a także tysiące przepracowany i niedopłacony pracownicy migrujący, którzy przyjeżdżają głównie z Azji Południowej, aby zbierać jagody zbyt delikatne do zmechanizowanego zbioru.
„Nie przynosi to korzyści lokalnym społecznościom, wyczerpuje wodę i glebę, aby wzbogacić tylko nieliczne”, mówi Cunha Al Jazeera.
”Głównym problemem jest to, że państwo to akceptuje i nadal faworyzuje agrobiznes” – mówi Cunha.
W 2017 roku premier Portugalii António Costa odwiedził szklarnie w Odemira produkujące maliny dla Driscoll, chwaląc inwestycje zagraniczne w regionie.
„Te wielonarodowe firmy mają ekstrawagancki sposób myślenia, są tutaj, aby jak najlepiej wykorzystać lokalne zasoby, a następnie odejść” – mówi Diogo Coutinho, który założył organizację SOS Rio Mira, aby opowiadać się za ochroną i zrównoważonym zarządzaniem lokalnymi zasobami wodnymi .
Woda jest kluczową kwestią, ponieważ Portugalia i Hiszpania cierpią z powodu najbardziej suchego klimatu od co najmniej 1,200 lat, a fale upałów i przedłużające się susze stają się coraz bardziej powszechne.
Raporty ostrzegały, że regionowi grozi zamienienie się w pustynię przed końcem stulecia. Jednak zapotrzebowanie na wodę w regionie wciąż rośnie.
”Jest mniej wody, ponieważ pada mniej. Wylesianie powoduje ubożenie gleb i mniejszą retencję wody. Ale konsumpcja wody rośnie, ponieważ intensywna uprawa wciąż rośnie”, mówi Coutinho, który mieszka tuż obok tamy Santa Clara i widział, jak niektórzy z jego sąsiadów zabrakło wody.
Poziom wody w tamie spadł z 96 procent w lipcu 2010 roku do alarmującego 36 procent w tym roku.
Według Coutinho oraz innych mieszkańców i działaczy problemem jest niesprawiedliwy podział coraz bardziej skąpych zasobów wody, ponieważ stowarzyszenie kontrolujące dostawy z tamy jest zarządzane przez firmy rolnicze, które zużywają około 90 procent wody.
António Rosa, rolnik, który uprawia orzeszki ziemne i słodkie ziemniaki na małej działce, był jednym z ponad 100 lokalnych mieszkańców, którzy otrzymali list od stowarzyszenia gospodarki wodnej ostrzegający ich, że nie będą już dostawać wody ze zbiornika i będą trzeba znaleźć alternatywne źródło nawadniania.
”Odmówiono nam dostępu do wody, aby mogła nadal zaopatrywać międzynarodowe firmy” – mówi Rosa.
„Tama została zbudowana ze środków publicznych, ale jest zarządzana prywatnie. Został zbudowany, aby zaopatrywać rolników tylko w najbardziej suche miesiące, ale firmy te potrzebują nawadniania przez cały rok. Ich intensywny model nie jest zrównoważony, jest całkowicie oderwany od terytorium i lokalnych warunków”, mówi.
Dla niego rozwiązaniem jest powrót do korzeni regionu.
„Kiedyś uprawialiśmy rośliny przystosowane do suchych gruntów. Mieliśmy suwerenność żywnościową i lokalną wiedzę o tym, jak radzić sobie z suszą i żyć w sposób zrównoważony” – mówi. „Musimy tylko ponownie to docenić”.
Ten projekt powstał przy wsparciu Journalismfund.eu.