Wraz z pojawieniem się szklarni mieszkańcy mają więcej możliwości kształtowania terenu.
Jaki jest twoj ulubiony kwiat? Bujny aster, wyrafinowany tulipan, a może wdzięczna róża? Czy wszyscy razem? Podczas gdy my sami próbowaliśmy rozgryźć nasze „kwiaty” upodobania, na horyzoncie pojawił się Dom Kultury Smorodino. Drzwi są otwarte, słudzy Melpomeny i Terpsichore są gotowi na przyjęcie gości. Chodźmy na spotkanie.
– Och, petunio! Inny. A przed nami jeszcze cała polana – przed dotarciem na miejsce spotkania kierujemy wzrok i uwagę na pracę ogrodniczą pracowników kultury.
Zręcznie kręcimy głową i wpatrujemy się w miejscową administrację – i oto petunia. Zbieg okoliczności czy porzeczki – zagorzali fani jasnego piękna ogrodu?
– To moja radość, moja pasja, moja petunia! – nasze spotkanie z szefową Pałacu Kultury Smorodino Ludmiłą Soszyną rozpoczyna się w ciekawym momencie, pośrodku jej dwóch żywiołów: kwiatów i kultury.
Piętnaście lat temu stanęła u steru lokalnego przemysłu kulturalnego, wtedy właśnie na ulicach wsi zaczęły pojawiać się pierwsze pędy jej ukochanej petunii. Poprawa terenu, jak się okazało, choć jest priorytetem dla pracowników sektora publicznego, jest bardzo kosztowna. Przede wszystkim wpłynęło to na zasoby energetyczne, „wszystko trzeba było zrobić sami”.
Wiosną piękno przyrody rozkwitało nie tylko w swoim zwykłym środowisku, ale także na parapetach Domu Kultury Smorodino. Cuda? Nie, dość przyziemna praca zespołu kreatywnego. W zeszłym roku wyhodowali 6,000 kiełków petunii.
– To był prawdziwy test dla całego zespołu. Przyszli do pracy z wyprzedzeniem, po dniu pracy zaczął się „dodatkowy”. Wszystko trzeba podlewać, karmić, nurkować, każdy kiełek należy obrócić, aby roślina rozwijała się równomiernie. Nie uwierzycie, ale nasze „dzieciaki” dorastały w zwykłych plastikowych kubeczkach – jeśli chodzi o jej „zwierzęta”, Ludmiła Nikołajewna zmienia twarz.
Do bezinteresownej dodatkowej pracy pracowników kultury włączyli się pracownicy administracji, szkół i innych instytucji. W listopadzie-grudniu wszyscy razem kupowali nasiona. Kiedy na pocztę dotarła duża paczka, tylko najbardziej nieświadomi zastanawiali się nad jej zawartością. Co tam jest? Petunia! To prawda, jak dotąd w postaci małego i bezbronnego nasienia.
A teraz… nasze oczy na spotkaniu przykuły pierwsze tegoroczne owoce wspólnej pracy działaczy Smorodino – świeżo rozkwitłe petunie o ciemnofioletowej barwie. Wciąż kruche łodygi ledwo trzymają duży i malowniczy kwiat:
„Dwa miesiące temu był to mały kiełek. Byłaby wyrzucona, ale mam motto: każdy ma prawo do życia! Daję szansę i wierzę w każdą kiełkę do końca.
Ale to wszystko jest tło, choć w naszym przypadku odegrało to główną rolę.
– Jak fajnie by było, gdybyśmy mieli szklarnię – taka rozmowa toczyła się na kolejnym spotkaniu planistycznym. Rozmawialiśmy o pomysłach, trochę czasu mija i dowiadujemy się o projektach inicjatywnych – niechętnie (z obu stron – autorka) porzuciliśmy rozmowę o jej ulubionych kolorach i ruszyliśmy dalej, by kontynuować opowieść.
Projekt dotyczący uprawy sadzonek kwiatów jednorocznych w celu poprawy terytorium Smorodino spodobał się nie tylko w naszym okręgu, ale także otrzymał szczególną uwagę na poziomie regionalnym. Pomysł jest przełomowy, ale jej obrona przed Ludmiłą Nikołajewną stała się jeszcze bardziej skuteczna. Niezwykle szczery i obszerny – takie było przemówienie o przydatności tworzenia szklarni i potrzebie zagospodarowania terenów wiejskich.
– Zapraszam do naszego królestwa! – długo oczekiwane słowa. Zobaczymy szklarnię – swego rodzaju, także owoc wspólnej pracy wiejskiej grupy inicjatywnej. W tym roku fundusze minęły, a na terenie gminy rozpoczęto budowę „szklarni porzeczkowej”.
Budynek jest już gotowy na przyjęcie pierwszych gości z ogrodu: woda, prąd, ogrzewanie – w szklarni są lampy na podczerwień. To prawda, że \uXNUMXb\uXNUMXbw tym sezonie porzeczki nie miały czasu na skorzystanie z nowego przejęcia, po raz ostatni zdecydowały się na starą „metodę parapetową”. Ale to już ostatni raz!
Powierzchnia szklarni pozwoli na wyhodowanie ponad 10 tysięcy kiełków. Naturalnie asortyment się poszerzy – do ulubionych petunii zostaną dodane gazania, szałwia i nagietki. Aby szklarnia nie stała bezczynnie w dni poza sezonem, szefowa departamentu terytorium Smorodinsky, Marina Vakhrusheva, wpadła na pomysł, aby wyciąć w niej wieloletnie krzewy. Za kilka lat możesz pomyśleć o swoim własnym festiwalu „Porzeczka w rozkwicie”…
– No cóż, jesteśmy gotowi doprowadzić wszystko do ideału, nasz zespół jest przyjazny, wyluzowany. Dusza raduje się, gdy widzisz wynik swojej pracy, który może zachwycić nie tylko Ciebie, ale także osoby wokół Ciebie – nasz rozmówca jest obciążony produktywną przyszłością.